wtorek, 18 lutego 2014

Tnę się z byle powodu, gdy tylko mam doła. To jest jak nałóg…


Najlepszym sposobem jest rozmowa od serca ze znajomym, przyjacielem, rodzicami lub nawet psychologiem. Pomyśl, co najbardziej prowokuje Cię do tego, aby sięgnąć po żyletę. Jeśli zdasz sobie sprawe z tego, że wiele razy może to być jakaś błahostka, zniszcz ją pokonaj swoje lęki. Pokaż, kto tak naprawdę decyduje – Ty czy Żyleta?!

poniedziałek, 17 lutego 2014

Tnę się na rękach, bo na sercu już nie mam miejsca.

-Co sądzicie o osobach co się tną?


-szczerze sama się ciełam . i jak bym mogła cofnąć czas to bym tego nie robiłą bo to po 1 . Głupota była a po 2. Mam teraz pełno śladów . które nie znikną . Osobiście mam takiego kumpla co się tnie co zerwie z nim dziewczyna a on to taki kobieciarz . wiec dużo tego było . I on mi to tłumaczył i powiedziłą że jego to uspokaja i zapomina bo ma mól psychiczny a jak sie tnie to fizyczny i o niej zapomina . i z jedej strony rozumiem tych ludzi . Bo to są normalni ludzie tylko z problemami sobie nie radzą


niedziela, 16 lutego 2014

Tnę się z nadzieją, że tłuszcz wypłynie mi przez rany.


Dlaczego ludzie się tną ?

To zależy tylko i wyłącznie od psychiki człowieka. Nie ma konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Ludzie po prosu maja różny tok myślenia, różne emocje i odczucia-czasem robimy rzeczy których nie chcemy, bądź nie mamy pojęcia jake są ich konsekwencje. Sadysm i masohizm to raczej choroby psychiczne spowodowane kompleksami lub niedoskonałościami. Przyczyną tego może być również jakis uraz z dzieciństwa. 


sobota, 15 lutego 2014

Kocham to co robię .

AUTOAGRESJA,SAMOOKALECZANIE – dlaczego to robimy?
Coraz więcej osób (i to coraz młodszych), nie mogąc sobie poradzić ze stresem i problemami, tnie się, kłuje, gryzie, bije.
Powody samookaleczeń są bardzo różne i nie można zdefiniować konkretnej przyczyny zadawania sobie bólu oraz czynienia krzywdy. Większość przypadków kończy się na jednym bądź kilku zachowaniach okaleczających. U niektórych ludzi okaleczanie się staje się codziennością, bez której nie wyobrażają sobie dnia.
Amerykańscy lekarze przerazili się, gdy zauważyli, że coraz więcej osób bez rozpoznanych zaburzeń psychicznych dokonuje samookaleczeń. Jak wynika z badań, od 15 do 22 procent osób w okresie dorastania rozmyślnie zraniło się lub zadało sobie ból co najmniej raz w życiu. Odsetek z takimi doświadczeniami wzrasta z roku na rok.
O ile nurt ten można częściowo wpisać w problemy okresu dorastania, to całkiem inaczej wygląda to w przypadku dorosłych. Z niektórych badań wynika, że aż jeden procent dokonuje samookaleczeń. Problem ranienia własnego ciała i zadawania sobie bólu nie dotyczy tylko pewnych grup wiekowych.
Lekarze mają problemy ze zdefiniowaniem przyczyn, dlatego każdy przypadek trzeba traktować indywidualnie. Muszą działać po omacku, nie ma żadnych programów leczenia i zapobiegania. Specjalistyczne książki i periodyki medyczne tylko wspominają o samookaleczeniach. Dopiero rozpoczęto badania nad ich mechanizmem.
Jako powód samookaleczeń, specjaliści i terapeuci wymieniają długi, przewlekły i trudny do zniesienia ból emocjonalny. Cięcie się, bicie, przypalanie – mają go zagłuszyć.
„Samouszkodzenie staje się metodą radzenia sobie z wieloma problemami w życiu. Wydaje się, że dla osób, które przeżyły traumę, jest to uniwersalne narzędzie i używają go, aby sobie poradzić z niezwykle intensywnymi emocjami” - tłumaczy w rozmowie z„Los Angeles Times” Ruta Mazelis, konsultantka Sidran Institute z Baltimore, organizacji, która zajmuje się traumatycznymi stresami.
Ludzie, u których pojawiają się negatywne emocje (wstyd, poczucie winy, wściekłość, zazdrość), próbują z nimi walczyć, jedną z form walki jest zadawanie sobie bólu. To kara a zarazem pokuta, która uwalnia emocje.
Ból, jaki towarzyszy okaleczeniu ciała, jednym przynosi emocjonalną ulgę, a drudzy zaczynają dzięki niemu czuć, że żyją.
Problem autoagresji pojawia się, gdy z jednorazowego cięcia przechodzi ona w regułę. Wtedy najlepiej po pomoc zgłosić się do lekarza, psychologa. Zachowania są trudne do wyleczenia i wymagają terapii. W ekstremalnych przypadkach samookaleczenia są wstępem do samobójstwa, poprzedzają sam akt odebrania sobie życia.
Myśli samobójcze zauważono u ludzi, którzy okaleczają się, wbijając w siebie najróżniejsze przedmioty. Z badań wynika, że to wśród nich jest największy odsetek osób, które chcą odebrać sobie życie. Jednak nie wszystkie samookaleczenia sąwynikami myśli samobójczych czy choroby psychicznej. Większość osób, które się tną, robi to w chwili stresu, nie umiejąc sobie z nim poradzić. Rolą lekarzy jest pomoc w zwalczeniu problemów, tak aby pacjent umiał sobie radzić ze stresem w naturalny sposób, a nie zadając sobie ból.
U części samookaleczających się osób, sam akt jest osobliwą formą zwrócenia na siebie uwagi albo wołania o pomoc. Lekarze, tłumacząc wzrost liczy samookaleczeń, wskazują na większą podatność młodzieży na zaburzenia psychiczne. Nastolatki nie radzą sobie z presją i własnymi problemami.
Także w Polsce lekarze i terapeuci obserwują wzrost liczby osób samookaleczających się – szczególnie wśród młodzieży i wbrew obiegowej opinii, nie ma to nic wspólnego z kulturą emo.
Osoby, które mają z tym problem, powinny się zgłosić do lekarza, najlepiej psychologa bądź specjalistycznej poradni, aby rozpocząć leczenie i sesje terapeutyczne.

piątek, 14 lutego 2014

czwartek, 13 lutego 2014

Blizny wracają.

Jednak gdy wróciłam do chaty, zastałam tatę tak przybitego, jak jeszcze nigdy dotąd. Okazało się, że po południu dzwoniła mama. Oznajmiła, że przemyślała wszystko, wraca za miesiąc i że do tego czasu ojciec ma się wyprowadzić z domu. Byłam w szoku. A on powiedział tylko: ”Chyba będziemy musieli się rozstać, córeczko…”. Płakałam i prosiłam, by pozwolił mi mieszkać z nim. On na to, że zobaczymy, ale mówił to bez przekonania. Pomyślałam, że pewnie i on ma mnie dosyć. Dziś wiem, że nie o to chodziło – po prostu wiedział, że nie będzie go stać na wynajęcie mieszkania tak dużego, by sąd uznał, że jest wystarczające dla nas obojga. No i bał się, jak zareaguje mama. Ale ja wtedy byłam zrozpaczona i zakładałam najgorsze. Uciekłam do swojego pokoju. Pod materacem czekało pudełko żyletek… Nie chciałam się ciąć po ręce, bo bałam się, że Mateusz zobaczy świeży ślad. Przesunęłam więc ostrzem po brzuchu… Raz, drugi… Ale tym razem nie dało mi to ukojenia. Płakałam tak długo, aż usnęłam. W nocy się obudziłam. Coś było nie tak, czułam to. Zapaliłam lampkę. Na pościeli była krew. Myślałam, że to z tych cięć na brzuchu. Ale nie. Krew leciała mi z lewego nadgarstka, było jej dużo. Musiałam przez sen rozdrapać sobie strupy. Zdarzało mi się to już wcześniej, bo gojące się rany swędziały. Teraz jednak wyglądało to groźnie. Po omacku poszłam do łazienki. Jakoś udało mi się zatamować krew, ale rano poczułam się tak fatalnie, że nie mogłam iść do szkoły. Znowu przysięgałam sobie, że już nigdy więcej… Wytrzymałam do wakacji. I wtedy, na początku lipca, spadł na mnie kolejny cios. Mateusz dostał stypendium w USA i miał wyjechać na pół roku. Wstydzę się teraz, gdy myślę, jak się zachowałam, kiedy mi to powiedział. Byłam załamana, groziłam, że jeśli wyjedzie, znowu się potnę, tym razem na serio. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Naprawdę go potrzebuję, gdyby nie on, w ogóle nie miałabym żadnej nadziei, że spotka mnie coś dobrego… Omal się wtedy nie rozstaliśmy. Mateusz był stanowczy. Powiedział, że wyjeżdża, bo to jest dla niego szansa, a ja nie mam prawa tak go szantażować. No i znowu wróciłam do żyletek.

środa, 12 lutego 2014

Śliczna z bliznami -,-

Samookaleczenia to problem, który w przeważającej większości dotyka grupę nastolatków. Autoagresja polegająca na okaleczaniu się może przyjmować różne formy – od jednorazowych „nieśmiałych zabaw” z żyletką, po regularne, głębokie nacinanie ciała pozostawiające na trwałe blizny. Ostatnimi czasy, panuje również moda na skaryfikacje i modyfikacje ciała, które również stanowią formę samookaleczania się – tym razem, w intencji osób które tego dokonują, dla urody.
Dlaczego nastolatki się samookaleczają? Co stoi za robieniem sobie samemu krzywdy i świadomym decydowaniem się na przeżywanie bólu? Czynników jest wiele – przyjrzyjmy się kilku z nich.

Samookaleczanie jako próba zwrócenia na siebie uwagi

Samotność i pustka a autoagresja
Autoagresja jako rytuał przejścia
Samookaleczanie się jako szantaż emocjonalny
Zaburzenia osobowości

Autoagresja to często próba zwrócenia na siebie uwagi otoczenia – głównie rodziny. Jeśli nastolatek doświadcza odrzucenia ze strony rodziców – głównie zaś nieczułej, lub pozornie nieczułej matki, która zachowuje wobec dziecka spory dystans, nastolatek może za pomocą samookaleczania chcieć zwrócić na siebie uwagę rodziców. Jest to wołanie o pomoc, krzyk”zauważcie mnie”. Tak jak i w przypadku innych form zwracania na siebie uwagi (bulimii czy wagarów), ta przyczyna samookaleczania nie jest dla nastolatka świadoma.
Spora część osób,które dokonują samookaleczeń, to osoby, które czują się życiu samotne, pozbawione wsparcia osób bliskich, niekochane. Wytłumaczenie tego zjawiska jest biochemiczne. Otóż w momencie, kiedy uzyskujemy od drugiej osoby wsparcie, przytulamy się do niej, jesteśmy głaskani itd. wzrasta nasz poziom endorfin, które powodują, że czujemy się dobrze (dlatego większość z nas lubi się przytulać). W sytuacji braku wsparcia i kontaktu fizycznego, poziom endorfin może ulec obniżeniu – czujemy się wtedy znacznie gorzej. Endorfiny uwalniają się przy okazji przytulania, ale również, w sytuacji w której czujemy się zagrożeni. Cięcie się, jest więc próbą wprowadzenia się w stan zagrożenia życia, aby doszło to wyrzutu endorfin – w efekcie, samokaleczający się nastolatek doznaje uczucia radości, szczęścia, euforii.
Najczęstszym okresem w którym dochodzi do aktów autoagresji jest okres dorastania. Często decyzja o wykonaniu „sznytów” to element procesu inicjacji wymaganego przez niektóre subkultury. Nastolatek tnie się, aby zdobyć uznanie w oczach rówieśników lub by móc dołączyć do grupy rówieśników, która hołduje tego typu dowodom odwagi i męstwa. Autoagresja i ból, jako rytuał podczas którego nastolatek staje się mężczyzną, sięga czasów pierwotnych – w większości kultur plemiennych, istniały określone rytuały, po których odprawieniu, dziecko mogło zostać uznane za osobę dorosłą – rytuały te, najczęściej obejmowały czynności sprawiające ból. Okaleczanie się w ramach przynależności do określonej grupy, to nic innego jak nawiązanie właśnie do tych starych rytuałów.
U nastolatków dochodzi do sytuacji samookalecznia również w odpowiedzi na zawód miłosny. Za pomocą ran na ciele, nastolatek udowadnia osobie która go odrzuciła swoje cierpienie i zaangażowanie. Ten Werterowski typ samookaleczeń to najczęściej część szantażu emocjonalnego mającego zmusić obiekt westchnień do powrotu.
Samookaleczanie związane bywa również z zaburzeniami osobowości – depresje, stany psychotyczne, syndrom Munchausena mogą wywoływać u osoby chorej przymus cięcia się. Takie przyczyny autoagresji wymagają leczenia, może bowiem dojść tutaj również do prób samobójczych.

wtorek, 11 lutego 2014

Tnę się w kawałki, tnę się, kaleczę. Do zobaczenia na tamtym świecie.

Tnę sie bo nienawidze siebie, od dziecka wyzywana od grubasów, brzydali, potem problemy w domu 
                                                    (nie chce mówić jakie bo to przykre)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Skarbie nie tnij..


Pytają, czy się tnę. Nic dziwnego. Dzisiaj wiele osób to robi. Wiele bez konkretnego powodu. Tylko żeby zaimponować przyjaciołom. A przecież wystarczyłoby, żeby któryś z tych przyjaciół powiedział: „Co ty robisz, do cholery? To głupie!” i kilka osób przestałoby.

Kiedyś postanowiłam policzyć. Tak z czystej ciekawości. Ile osób, które znam, to robi. Wyszło mi około siedemnastu. W tym połowa z mojej klasy. Mam rocznikowo czternaście lat. Chodzę do pierwszej gimnazjum. Spora część mojej klasy robi sobie krzywdę. Jedna dziewczyna zrobiła to po kłótni z matką. Jeden raz. Następnego dnia w szkole powiedziała o tym pięciu osobom. Jeden chłopak zrobił to, żeby przekonać swoją dziewczynę, żeby przestała. Myślał, że go powstrzyma. Wiedziało o tym parę osób, które przy tym były. Jedna dziewczyna robi to z poczucia bezsilności. Inna, bo ma problemy w domu. Jeszcze inna zrobiła to raz. Nie wiem dlaczego. Kolejna chyba dlatego, że życie wydaje jej się bez sensu. Jedna z dwóch osób, które dostały ode mnie solidny ochrzan. I ostatnia osoba z mojej klasy. Chłopak. On z kolei w ten sposób rozładowuje emocje. Jego też ochrzaniłam. I to jedyna osoba, którą się przejęłam. Ktoś, kto uważa, że cięcie się jest głupie, może nie zrozumie, dlaczego się przejęłam.

Wiecie, po czym rozpoznać, czy ktoś się tnie na poważnie? Nie chwali się tym. Dzień po zrobieniu sobie krzywdy nie mówi pięciu osobom. Wiecie, co jest najzabawniejsze? Tylko jedna z osób, o których wiem, nie powiedziała mi. Sama zauważyłam, bo była nieostrożna.

Ten art nie do końca jest o głupocie ludzi, którzy się tną. Jestem hipokrytką. Otwarcie nie pochwalam tego. Prywatnie niby wiem, że to złe, ale nie jestem o tym przekonana. Otwarcie nie pochwalam, ponieważ uważam, że większość nie powinna tego robić. Wiele osób robi to z czystej głupoty. A ja?

Pytają, czy się tnę. Bez wahania odpowiadam, że nie. Nie ich sprawa.

Nie zawsze tak było. Kiedyś byłam jedną z osób, o których wszyscy wiedzieli, że się tną. Próbowałam przestać. Najdłuższą przerwę miałam pięć miesięcy. Cięłam się, bo bolało. Lepiej znoszę ból fizyczny od psychicznego. Zawsze tak było. Nadal jest, tyle że teraz gdy mam doła, nie sięgam po żyletkę. Najdłuższe przerwy były, gdy miałam chłopaka. W ciągu roku pocięłam się dwa razy. Później się z nim rozstałam. Bolało bardzo, zwłaszcza że już następnego dnia miał kandydatkę na nową dziewczynę i dziesięć dni po rozstaniu oznajmił mi, że chce z nią być. Obydwoje z mojej klasy. Obydwojgu nie przeszkadzało całowanie się w mojej obecności. Nie, wtedy też się nie pocięłam. Ale to była prawdziwa burza. Nie umiałam powstrzymać się od płaczu. 



niedziela, 9 lutego 2014

Nikt mnie nie kocha , każdy olewa wezmę żyletkę pójdę do nieba


Tną się. Żyletka, nóż, nieważne, ważne że coś ostrego. Celowo tworzą rany na swoim ciele kilkoma cięciami. Zazwyczaj stosują wystarczająco dużo siły, aby przebić się przez skórę do krwi. Nie zdają sobie sprawy do czego prowadzi podjęcie takich działań - uzależnienie. Brak wystarczającej siły psychicznej, by poradzić sobie z otaczającym światem, cierpienie, ból wewnętrzny. Chęć utożsamienia bólu wewnętrznego z bólem zewnętrznym. Nikt nie robi tego bez powodu. Tłumią w sobie emocje, uważają że nikt ich nie zrozumie. Problemy miłosne, szkolne, rodzinne, chęć spróbowania, zwrócenia na siebie uwagi, brak akceptacji, samotność. Powodów sporo. Po czasie nawet to już nie wystarcza. Teraz nie zrozumie człowiek błędu, ale jak dojrzeje to będzie żałował. nie dość, że nie pomyśli, to później wstydzi się blizn i stara się je ukryć, jakby to miało odratować sytuację. Tną się, ponieważ potrzebują poczuć, że żyją, a do samego bólu zaczynają się przyzwyczajać. Dla nich, dla nas to coś normalnego. Ale dla Ciebie pewnie jesteśmy psychiczni. Otwórz oczy.” 

---




"Bo ty nie możesz myśleć, że przegrałaś. Patrz na mnie. Nie przegrałaś, nigdy nie przegrałaś. Te ślady na twojej skórze, to nie jest porażka. To bitwa. Walczysz dziecino. Każdy dzień, godzina, minuta. Każda przeklęta noc. Nie płacz. Spójrz na mnie. Już nigdy się nie skrzywdzisz, dobrze? Możesz przestać, potrafisz. Potrzebujesz czasu. Wiem, że jesteś w stanie zmienić ten okrutny świat na lepsze. Zacznij od uśmiechu. Uśmiechnij się dla mnie. Teraz."

sobota, 8 lutego 2014

Gdy płynie krew. Wywiad z nastolatką, dokonującą samookaleczeń

Ile masz lat?
Niedawno skończyłam 17.
Od jak dawna się tniesz?
Od prawie pięciu lat. Pierwszy raz zrobiłam to w szóstej klasie szkoły podstawowej.
Jak to się stało?
Moja koleżanka z klasy pokazała mi, że to robi. Mówiła, że jak się tnie, to jest fajnie – przechodzi jej złość, uspokaja się, nic ją nie denerwuje. Chciałam spróbować, czy tak rzeczywiście jest.
Namawiała cię , żebyś spróbowała?
Nie, nie było potrzeby. Chciałam spróbować, czy to naprawdę pomaga.
Nie bałaś się?
Nie, nie boję się takich rzeczy.
Jak sie zaczęło twoje samookaleczanie ?
Kiedyś źle się czułam, byłam bardzo zła na rodziców. Wzięłam żyletkę i zrobiłam kilka krótkich kresek na lewej ręce. Popłynęła krew. Spodobało mi się bardzo. Było tak, jak mówiła Magda – bolało, było dziwnie, ale spłynął na mnie nagle ogromny spokój. Widzę krew, ona płynie po ręce, nic się już nie może stać, nikt mnie już nie zdenerwuje, ani nie zrani.
Co było potem? Powtórzyłaś to?
Tak. Dość szybko uzależniłam sie od cięcia. Po niedługim czasie był to już sposób na wszystko. Na złość, stres, smutek, poczucie odrzucenia, niepowodzenia szkolne. Jak raz spróbowałam, tak już zostało.
To źle, że ktoś ci pokazał cięcie?
Nie. Gdybym nie wpadła na taki sposób, mogło być gorzej. Może dziś już bym nie żyła. Dużo myślałam w tamtym czasie o samobójstwie. Gdyby nie samookaleczenia, może bym się zabiła. To był dla mnie lek.
Był? Nie okaleczasz się już?
Chciałabym tak powiedzieć, ale nie mogę. Teraz robię to rzadziej.
Boli?
Na początku strasznie boli. Potem, za którymś razem, coraz mniej. Teraz nie boli prawie wcale. Bywa, że muszę zwiększyć dawkę, żeby poczuć to samo uczucie błogości i spokoju. Muszę się ciąć głębiej i mocniej.
Lubisz patrzeć na krew?
Tak. Najbardziej lubię tą chwilę, gdy zaczyna płynąć krew. Wtedy czuję niesamowity spokój, brak lęku, taką dziwną błogość. Jestem jak na haju.
Czy okaleczałaś się na pokaz?
Tak, zdarzało się, że cięłam się na przykład w szkole, żeby zwrócić na siebie uwagę, żeby pokazać to innym, żeby ktoś się mną zajął. Takie kilka małych kresek na ręce lub dłoni.
Jak to wyglądało?
Zdarzało mi się pokaleczyć na lekcji, albo na przerwie. Wtedy nauczyciele zwracali na mnie uwagę, wysyłali do pielęgniarki, rozmawiali. Czułam się zauważona. Ktoś był na chwilę tylko dla mnie. Ale częściej robiłam to w domu. Sama w swoim pokoju, wieczorem, siadałam z czymś ostrym i dokonywałam podsumowania całego dnia. Wszystkich zranień, lęków, trudnych sytuacji. I zaczynałam robić nacięcia na ręce. Czasem kilka, czasem kilkanaście. Krew płynęła. Czasem płakałam. Taki magiczny rytuał przed zaśnięciem.
Czy jesteś uzależniona od samookaleczeń?
Dobre pytanie. Nie wiem. Dawno tego nie robiłam, ale wiesz, zawsze mam przy sobie coś ostrego. Żyletkę, nożyk od temperówki. Tak na wszelki wypadek, gdyby był potrzebny, gdybym znalazła się w sytuacji, w której nie będę mogła sobie poradzić z nadmiarem emocji. Wolę być przygotowana. Tak jest lepiej.
W jakich momentach częściej się cięłaś?
Gdy pojawiały się trudne sytuacje w moim życiu, na przykład w szkole gimnazjalnej, gdzie długo nie mogłam się odnaleźć. Częściej robiłam to też jesienią i zimą. To pora, kiedy bardziej odczuwałam pustkę, smutek, złość, ból. A im więcej się cięłam, tym gorzej się czułam. Taka jakby nakręcająca się spirala. Robi się coraz gorzej, coraz więcej sie tniesz, więc robi się jeszcze gorzej, więc trzeba się więcej i więcej ciąć.
Powiedziałaś, że robisz to rzadziej. Dlaczego?
Za namową znajomych zaczęłam chodzić na terapię. Mam bardzo fajną panią psycholog, dużo mi tłumaczy i pomaga mi zmagać się z różnymi problemami. Również z samookaleczaniem. Poza tym w moim życiu jest ostatnio więcej spokoju. Może nauczyłam się trochę radzić sobie z emocjami. Chciałabym przestać i nie robić tego więcej. Zapanować nad chęcią widzenia krwi.
Szukasz informacji na ten temat w internecie?
W pewnym sensie tak. Ale najczęściej szukałam informacji o tym, jak się pociąć jeszcze skuteczniej. Bo założenie było takie, że chcę się zabić. Przez podcięcie żył. Ale nigdy sie nie odważyłam.
Szukasz pomocy?
Czasem rozmawiałam z kimś na stronie chcesiezabic.pl. Tam spotykają się ludzie, którzy niby chcą się zabić, ale tak naprawdę szukają pomocy. No i pisałam bloga o sobie i swoich problemach. Korzystałam przez jakiś czas z rozmów z psychologiem przez Internet, ale nie kontynuuję tego. Wolę kontakt z żywym człowiekiem. Lepiej mi się wtedy rozmawia, gdy jestem blisko.
Co z twoją rodziną? Jak radzą sobie z tym twoi najbliżsi?
Starają się udawać, że nie ma tematu. Mama zapytała mnie tylko raz, po wizycie w szkole. Krzyczała, była zła. A ja nie byłam jeszcze gotowa rozmawiać. Potem już nie pytała. Tato nie ma czasu. Rodzeństwo uważa, że po prostu jestem głupia. Tylko najmłodsza siostra często pytała. Ale była za mała, żeby mi pomóc.
Jak sobie radzisz teraz ? Co robisz zamiast?
Uczę sie relaksować, oddychać spokojnie, wprowadzać do swojego życia nowe, dobre rytuały. Czasem rąbię drewno, albo biegam do utraty tchu. Więcej palę. Ale się nie tnę.
Co radziłabyś osobom, które chcą spróbować?
Nie próbujcie. To jest jak choroba, jak uzależnienie. Szukajcie pomocy gdzie indziej. Wśród ludzi: najbliższych, przyjaciół. Poszukajcie psychologa, który wyjaśni wam, dlaczego chcecie to zrobić i jak tego uniknąć. Jak rozwiązać problemy, które skłaniają do okaleczania się.
Dla mnie najważniejsze było też zaakceptowanie mojego problemu przez przyjaciela. Tego, że starał się zrozumieć, dlaczego to robię i wspierał w tym, żeby zerwać z cięciem. Namawiał do zakończenia tego. I to jest możliwe.

piątek, 7 lutego 2014

Tne się żyletką, powstaje rana, bo kocham a nie jestem kochana ;c

Dziś znowu to samo . 
Pocięłam się . 
Boże . 
Proszę, pomóż mi . Nie daje rady . Jest bardzo źle . Nie chce tego robić . Chcę z tym skończyć! Dlaczego  mnie odrzucasz?  Przecież jestem człowiekiem jak każdy . Wiem, że zrobiłam wiele złych rzeczy w swoim życiu, ale prosze … musisz mi pomóc! Bez Ciebie nie dam rady . … Dlaczego do cholery nie ma Cię przy mnie !?


czwartek, 6 lutego 2014

Za chwilę lekarz smutno powie: ''Nie dało się jej uratować''

Cięcie się jest spowodowane tym, że ludzie słabsi psychicznie, kiedy zaczynają mieć problemy w szkole, w domu, w związku, w towarzystwie przyjaciół i sami z nimi sobie nie radzą tną się. Jest to dla nich ból fizyczny, który pozwala zapomnieć o kłopotach, odcina ich od realnego świata. Jednak nie jest to dobry sposób na upust emocji. 
 Lepiej poszukać wsparcia w swoim otoczeniu, bo samemu ciężko wyjść z "doła". Kiedy mamy się komu wygadać, jest nam lżej na sercu,
Kolejnym sposobem jest pisanie pamiętnika, może niektórzy myślą, że to dziecinne, ale ja uważam, że przelanie swoich myśli na papier też daje jakiś skutek.

Można też np. pójść do parku, lasu, gdzie nikt nie będzie Wam przeszkadzał i wykrzyrzeć to co leży Wam na sercu i powoduje, że macie mętlik w głowie.



środa, 5 lutego 2014

PROBLEMY? Nie no skąd, jestem dzieckiem, jakie ja mogę mieć problemy :))

Nie no przecież nie mamy żadnych ta. Albo my nic innego nie robimy, jak tylko siedzimy przed komputerem, no to jakie my możemy mieć problemy? :))) -.- Denerwuje mnie takie gadanie.. akurat mam styczność z kilkoma osobami które mają na pewno większe problemy od niektórych dorosłych.. ktoś sie tnie, albo ktoś sie głodzi.. No ale my nie mamy żadnych problemów.
Wgl zacznijmy od tego, że to nie koniecznie muszą być problemy związane z kimś, albo czymś. Mogą to być problemy związane z samym sobą więc jeśli ma zaraz polecieć na mnie tysiąc hejtów, najpierw sie zastanówcie, zanim coś napiszecie.
Db wcześniej myślałam, że jak ktoś sie tnie, jest nienormalny, że przecież są inne wyjścia z sytuacji i wgl byłam w 100 % przeciwna i jak sie dowiedziałam, że ktoś to robi, to dawałam wielki wykład na temat tego, że tak nie można robić... no ale troche od tamtego czasu minęło i moje poglądy na ten temat się zmieniły. No nadal ogl jestem przeciwna temu, ale już nie podchodzę do tego tak surowo.. no cięcie się ma tam jakiś wpływ na nasze zdrowie psychiczne itd.. ale rozumiem też osoby które to robią.. nie każdy jest na tyle silny by radzić sobie z problemami w taki sposób żeby nie robić sobie krzywdy, i gadanie, że może zrobić coś innego oprócz tego jest tylko dla tych którzy jeszcze tego nie zrobili... którzy nie wiedzą jak to jest, nie radzić sobie z problemami. Jak ktoś jest serio wkurzony, czy tam roztrzęsiony czy nw w jakim stanie, to nie myśli o tym, żeby sb nie wiem.. pograć w piłkę, wygadać się komuś.. on w tej chwili ma w głowie myśl ''nie chce żyć, chce sie zabić, niech ktoś mnie stąd zabierze'' tego nie da się zrozumieć jeśli się tego nie poczuje. Ten kto tego nie czuł nigdy nie powinien się wgl wypowiadać na temat cięcia się i na temat tego co powinno się robić zamiast tego, bo gówno o tym wie. Nie chce usprawiedliwiać tych którzy to robią, ale nie chce być też przeciwko. Jak dla mnie ten kto widzi, że coś takiego się dzieje z kimś nie powinien wgl na niego krzyczeć, bo to wcale nie pomaga, taka osoba tylko się przed nami zamyka i już wgl nigdy nam nie powie nic o tym. Powinniśmy być wsparciem a nie kimś w kim ta osoba nie będzie widziała oparcia. W sumie to nie wiem sama co robić. No bo co? Będę siedzieć przy tej osobie 24h na dobę? Powie sie rodzicom? To nic nie da. A siedzieć ciągle przy tej osobie to też nic nie da bo zwariować można. Niech ktoś mi powie, co można zrobić bo jestem bezradna... :(

wtorek, 4 lutego 2014

Biorę żyletkę w moje ręce, i wypisuję na niej wszystkie smutki.


Samookaleczanie nie jest zwracaniem na siebie uwagi. 
Większość osób zazwyczaj stara się ukryć swoje rany. 
Nie jest też nieudaną próbą samobójstwa. 
Wiele osób, które się okalecza traktuje to właściwie, jako sposób na przeżycie.
Ale kto raz spróbuje nie oderwie się od tego tak szybko, ja już tego nie robię. Nauczyłam się walczyć z problemami… 
Rozumiem ludzi którzy to robią, wiem jakie to uczucie, gdy wali się z dnia na dzień cały świat.



poniedziałek, 3 lutego 2014

Księżniczka się tnie ;c



Tnę się, bo to lubię.. 
Tnę się, bo mnie to uspokaja.. Tnę się, w ramach kary.. Tnę się, bo nie potrafię inaczej.. Tnę się, bo nie umiałabym skrzywdzić innego człowieka, dlatego ranię siebie. Tnę się, bo dążę do autodestrukcji.. Tnę się, bo mam autoagresję.. Tnę się, bo nie lubię swojego ciała.. Tnę się, bo pozwala mi to odreagować.. Tnę się, bo zapominam wtedy o wszystkim innym.. Tnę się, bo może w końcu uda mi się przeciąć tę cholerną żyłę i się wykrwawię.. Tnę się, bo się uzależniłam..Tnę się, bo lubię widok krwi i blizn.




niedziela, 2 lutego 2014

Tnę bo lubię ;c

-Po co się tniesz? Przecież kiedy to robisz nic Ci to nie pomaga... Ok, może Ci ulżyć- ale tylko na chwilę... A co potem- blizny. Oczywiście są tacy którzy chcą je mieć- ale po co? Wyjaśnicie mi- bo nie rozumiem...blizny będą Ci przypominać o tych strasznych chwilach kiedy byłaś tak zdesperowana że to zrobiłaś, za każdym razem gdy na nie spojrzysz przypomnisz sobie dlaczego się pociąłaś, wszystkie okropne, krwawe chwile przebiegną Ci przed oczami... a Ty? Nie dasz rady zapomnieć właśnie przez te blizny... Proszę przestań, bo kiedyś na pewno pojawi się osoba która cię pokocha, ale nie da rady pokochać twoich blizn, będzie bała się Ciebie skrzywdzić a Ty? W chwili smutku nadal będziesz to robiła i krzywdziła ukochaną osobę... po co? Proszę przestań się okaleczać i niszczeć twoje piękne ciało... proszę! Każdy jest inny i nikomu to nie przeszkadza a ty niszczysz siebie i swoją inność która jest dobra i nie chce cierpieć... Naprawdę, przestań... -Mówiła ze łzami w oczach przyjaciółka. -Ty nic nie rozumiesz... nie wiesz o czym mówię... ty tego nigdy nie zrozumiesz... Teraz dziewczyna podciągnęła rękaw długiego swetra i światu ukazały się tysiące blizn, zakrwawionych, głębokich blizn.. -To już nie zniknie - odpowiedziała smutno dziewczyna...-Druga ręka jest jeszcze gorsza, nogi też... jesteś pierwszą osobą która to zobaczyła, proszę nie doprowadzaj się do takiego stanu... -Czemu mnie pouczałaś? Skoro i ty to robiłaś?? -Mówię to wszystkim, nie chce ich krzywdy... -A co z tobą? -Dla mnie jest już dawno za późno... nie przejmuj się- na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech- Wstydzę się za to co robiłam, teraz pamiętam każdą bliznę- kiedy i za co była zrobiona... -Więc czemu się uśmiechasz? -Wiesz... nie wiem sama- odrzekła cicho dziewczyna- po prostu... nauczyłam się już że czasem trzeba się uśmiechnąć i troszkę udawać... jestem niezłą aktorką...

sobota, 1 lutego 2014

Jestem Weruś.



O mnie: Jestem Weronika.
Rocznik: 2000
Hobby: Narty <3
Friends: Martyna ; **

Motto: " Żyj każdym dniem, jakby miał być ostatnim"